Dwaj Polacy w Rapperswilu czyli jak być kochaną, maj 2018





Zdarza mi się dać komuś z mojego otoczenia tekst blogu do pierwszego czytania, słyszę wtedy, że nie jest to opowieść podróżnicza tylko jakieś podróżnicze śledztwo. Zawsze pełno jest miejsc, ludzi i historii pozornie ze sobą niepowiązanych. Coś w tym jest. Uwielbiam w celach moich podróży odnajdować ludzi i ich historie. Kiedy przekraczam próg ponurego średniowiecznego zamczyska i wiem, że ktoś tu cierpiał albo był szczęśliwy, intensywniej czuję to miejsce, bardziej zapada ono mi w pamięci.



Tak też jest z Rapperswilem. Każdy kto się męczył z lekturami obowiązkowymi, otarł się o Stefana Żeromskiego i jego pobyt w Rapperswilu. Będąc w Szwajcarii nie sposób ominąć tego miejsca. Dojazd z Zurychu jest łatwy i możliwy wszelkimi środkami komunikacji. Podróż samochodem albo pociągiem jest wyjątkowo urocza, bo ciągnie się wzdłuż jeziora Zuryskiego z widokiem na ośnieżone Alpy.

 
W drodze do Rapperswilu




Rapperswil widać z daleka, dominujące krajobraz grube mury zamku i położony obok kościół  św. Jana. U stóp zamku przyklejone są pastelowe kamieniczki i skromna promenada prowadząca do jeziora.  Zadziwiające, że mimo tak charakterystycznej budowli w herbie miasta wdzięczą się trzy róże. Rapperswilczycy nieporuszeni posiadaniem takiego imponującego znaku rozpoznawczego, zachwycają się swoimi ogrodami różanymi. Byłam w Rapperswilu na przedwiośniu, stąd róże mnie nie zwabiły. Za to wspomnienia katorgi lektur szkolnych pociągnęły mnie prosto do zamku.

Rapperswil na przedwiośniu

W budowli z XIII wieku znajduje się Muzeum Polskie. Żeromski przyjechał tu na stypendium w zimie 1892 r. i pozostał do1896 roku. Przybył ze świeżo poślubioną Oktawią Rodkiewiczową, z domu Radziwiłł, wdową po zesłańcu i malutką córeczką z pierwszego małżeństwa. Niestety nie był w stanie podjąć od razu pracy pomocnika bibliotekarza, bo krótko po przyjeździe dostał gruźliczego krwotoku. Oktawia starała się jak mogła, żeby ukochany Stefan doszedł do siebie i nie stracił pracy, przejmując na początku jego obowiązki i zasilając domową kasę pieniędzmi jej rodziny. Żeromski pracował mocno zmotywowany faktem, że robi coś dla kultury polskiej. Dzięki altruistycznie nastawionej żonie, która usuwała mu z drogi wszelkie problemy dnia codziennego, znajdował czas na pisanie i spotkania z polskimi emigrantami w Szwajcarii.

 

Wejście do Muzeum Polskiego


Muzeum Polskie w Rapperswilu było w tym okresie znaną w Szwajcarii instytucją. Po powstaniu listopadowym i styczniowym emigranci polityczni pociągnęli nie tylko w stronę Francji, lecz także w stronę Szwajcarii. Tutaj znaleźli wsparcie u renomowanego szwajcarskiego pisarza, o randze naszego Adama Mickiewicza, Gottfrieda Kellera. Keller założył Szwajcarski Komitet Centralny do spraw Polski. Było to w tamtych czasach silnym sygnałem poparcia dla polskich spraw. Ze strony polskiej w Komitecie współpracował hrabia Władysław Plater. Plater, uczestnik powstania listopadowego, finansowy sponsor polskiej działalności w Paryżu, jak tylko trafił do Szwajcarii, to od razu zabrał się do poszukania sojuszników polskiej sprawy. Dzięki pozycji finansowej udało mu zdobyć poparcie znanych osobistości szwajcarskich. Towarzysko był chętnie widzianym gościem przede wszystkim za sprawą swojej żony Karoliny Bauer. Zaowocowało to uzyskaniem dzierżawy wieczystej zamku w Rapperswilu na 99 lat. Tak powstało w 1870 roku Muzeum Polskie. Dzięki zabiegom Platera postawiono przed wejściem na dziedziniec zamkowy kolumnę Konfederacji Barskiej nazywaną „kolumną wolności”. Hrabia Plater zmarł w 1889 roku, stąd Żeromski nie go poznać osobiście.

Dwóch różnych Polaków w Rapperwilu zaangażowanych w sprawy polskie jednoczą tragiczne losy ich żon.
Kolumna Barska


Żona hrabiego Platera pochodziła z Heidelbergu i była w okresie Biedermeieru znaną aktorką. Karolina jako młoda aktorka poślubiła księcia Leopolda z Coburgu. Dwa lata później została zmuszona do rozwodu, bo Leopold został koronowany na króla Belgii. W tamtych czasach małżeństwo morganatyczne było przeszkodą do objęcia tronu. Karolina powróciła do aktorstwa, gdzie zdobywała liczne sukcesy. Obawa przed upływającym czasem zmotywowały 37-letnią kobietę do poślubienia zamożnego Platera. Hrabia oczekiwał od swojej małżonki dzielenia jego pasji – zaangażowania w sprawy polskie. Karolina Bauer zmieniła nawet wyznanie z ewangelickiego na katolickie, aby towarzyszyć mężowi w mszach w Zurychu. Niestety nie była w stanie sprostać oczekiwaniom męża i sfrustrowana w wieku 70 lat popełniła samobójstwo.

Karolina Bauer w młodości


Losy Oktawii Rodkiewiczowej są w pewnym sensie podobne, na pewno równie tragiczne. Panienka z porządnej ziemiańskiej rodziny została wychowana na matkę, żonę i Polkę. Przy jej bezgranicznym oddaniu sprawom męża, dzieci i społecznictwa, nie było odrobiny miejsca na potrzeby własne. Tak trwało latami. Kiedy Żeromski zdecydował się na zmianę stylistyki i tematów powieści, znalazł też inną partnerkę. Przeszedł na ewangelizm, żeby móc ją poślubić. Dla Oktawii świat się zawalił. Do tego doszła utrata syna. Utonęła we własnym szaleństwie nie znajdując odpowiedzi, dlaczego życie było dla niej tak okrutne.
  








Brak komentarzy: