Jak ktoś trochę
uważał na lekcjach historii, to pewnie niedowierzająco zmarszczył czoło
czytając ten tytuł. Bo co mógł robić Ryszard Lwie Serce
bohater wojny krzyżowej z XII wieku w Austrii? Krzyżowcy walczyli w imię
chrześcijaństwa na Bliskim Wschodzie. Tereny dzisiejszej Austrii były już wtedy
schrystianizowane.
Król Ryszard, jak każdy normalny
człowiek, wracał po wykonanej robocie do domu w Anglii. Chciał po drodze wpaść
na piwo do szwagra w Bawarii i w ten sposób zahaczył o okolice dzisiejszej
Austrii. Niestety niedobrze się to skończyło, bo został porwany i osadzony na
zamku Duernstein (Dolna Austria).
Wyprawę do Duernstein
odbyłam statkiem kursującym po Dunaju w okolicy Wachau . Po drodze ciągną się
po obydwu stronach rzeki zamki, zameczki i przeróżne twierdze. Trudno spamiętać
ich nazwy.
Zamki w dolinie Wachau 2 |
W Duernstein trafiłam do mojego hotelu Ryszard Lwie Serce.
Położony na niewielkim wzgórzu, robi wrażenie jakby ktoś połączył elementy
kościoła, klasztoru i twierdzy. Piękny ogród przyzamkowy łagodzi surowość budowli.
Wejście
do hotelu Ryszard Lwie Serce
Ogród hotelowy
|
Do tego widok z okna
na Dunaj i dolinę Wachau
odpycha w zapomnienie wszelkie ascetyczne odczucia. Wachau jest krajobrazowym
majstersztykiem - łagodne pagórki pokryte soczystą zielenią, tarasy winnic
przyciągają turystów z całego świata. Ten wspaniały pejzaż został odkryty
dopiero pod koniec XIX wieku przez malarzy z pobliskiego Wiednia.
Duernstein i ruiny zamku an wzgórzu
|
Oprócz
średniowiecznej historii o Ryszardzie Lwie Serce, Duernstein i Wachau
przyciągają też niebywałą urodą barokowych budowli. Niebieska barokowa wieża kościelna w
Duernstein rzuca się w oczy już z daleka.
Perłą baroku o blasku promieniującym na cały świat i
ściągającym tłumy turystów jest opactwo w Melku. Dominuje
swoją wielkością i majestatycznością całą okolicę. Nie trzeba długo tłumaczyć,
żeby każdy uwierzył, że ten klasztor miał w przeszłości i dzisiaj ciągle
jeszcze posiada duże znaczenie dla okolicznej ludności.
Opactwo w Melku |
Wejście przez ogromną bramę przytłacza. Kwadratowy
dziedziniec przypomina miejsce zbiórek w koszarach. Tłumy turystów, przed którymi
się tutaj przestrzega, są gdzieś pochowani, jest pustawo. Podejście do kasy w
głębi budynku w jednej sekundzie uzmysławia, że cały świat chce też zobaczyć
ten barokowy skarb. Znane opinie, że barok to objaw złego smaku, znajdują w
opactwie swoje zaprzeczenie. Bogactwo form i kolorów wcale nie wygląda
chałturniczo, pokazuje bardziej, że ten, dla kogo wykonano te sale, wieże,
biblioteki, kaplice i ołtarze, posiadał władzę i pieniądze. Z klasztoru
wychodzi się z lekkim bólem karku. To z powodu ciągłego zadzierania głowy do
góry, żeby podziwiać malarstwo iluzjonistyczne.
Następny
odcinek wyprawy prowadzi nas do „Angielskiego pacjenta” na zamku Bernstein w Burgenlandzie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz