Koleżanka
z pracy zapytała mnie: Jedziesz znowu na Majorkę? Poczułam się jak przyłapana
na gorącym uczynku i prawie szeptem potwierdziłam mój zamiar. Jej łuki brwiowe
stały się jeszcze bardziej łukowate. A za chwilę ucieszona, że daję jej powód
do dalszej dyskusji, wyrzuciła: To pewnie gra w twojej duszy coś pirackiego
albo arabskiego. Pirackiego albo arabskiego?
O czym ona mówi? Tym razem moje łuki brwiowe podniosły
się do góry. No tak, odparła, bo tylko piraci i Arabowie z uporem walczyli o
wyspę. Pomyślałam, że rozejrzę się po Majorce, żeby odnaleźć, choćby śladowo,
jakieś pirackie czy arabskie pozostałości.
No i znalazłam: pirata, przemytnika,
świniopasa, który został najbogatszym obywatelem i największym mecenasem sztuki
w Hiszpanii. Nie mówiąc o pisarzach, aktorach i muzykach. Żeby nie było za
nudno, pokażę, co Majorka oferuje na zaspokojenie łaknienia.
Dajcie
mi jeszcze parę dni. Zacznę od Palmy, a potem mniej więcej objadę całą wyspę.
Na początek kilka impresji.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz