Odcinek 5 (i ostatni): Valldemossa czyli bezbożni celebryci i skromna święta, listopad 2019



     Każdy Polak, który wybiera się na Majorkę, obowiązkowo pielgrzymuje do klasztoru w Valldemossie. Ale nie po to, żeby się tam pomodlić, tylko żeby zobaczyć, gdzie Chopin i George Sand spędzili zimę 1838/ 1839 roku. Naturalnie też tam pognałam.

Gdzie jesteśmy?

       Wjazd do tej niewielkiej wioski górskiej prezentuje się wyjątkowo malowniczo. Ceglaste domy na wzgórzach, podobne jak Deii, bujna roślinność wylewająca się z ogrodów i balkonów. No i z daleka tronuje nad wszystkim dostojna wieża kartuzy (hiszp. Real Cartuja).


Wejście do klasztoru
       Zaopatrzona w „Zimę na Majorce” z miejsca ruszyłam, żeby zobaczyć tych kilka mniszych cel, które zajmowali romantyczni kochankowie.

Chopin i George Sand

          Biedna George bardzo cierpiała tutaj z powodu braku wygód, jakie znała z Paryża. Jedynym luksusem – który można do dzisiaj podziwiać - były śmieszne grzejniki ustawione na środku każdej celi. Przypominają one dużą popielniczkę na blaszanych nogach, do której wsypywano żarzące się węgle i przykrywano ozdobnie wycyzelowaną pokrywką z dziurami jak we współczesnym durszlaku. 

Wiszący grzejnik-durszlak w bibliotece
Jej zachwyt za to wzbudził ogród z drzewkami pomarańczy i małą kamienną fontanną. Wspaniały widok na dolinę, okoliczne górki i pagórki wyzwoliły we mnie ducha patologicznego paparazzo. Trzaskałam zdjęcia jak nawiedzona i współczułam George, że miała takiego pecha z pogodą. Do tego musiała się szarpać z napełnianiem popielniczek-grzejników, żeby wypchnąć z pokoi wdzierającą się przez szpary zimową wilgoć Majorki.




                                             Ogród George Sand
Chopin nie był jej żadną pomocą, bo albo drapał piórem w skostniałych palcach kolejne nuty do „Preludium deszczowego”, albo leżał w gorączce i pluł krwią.

Oryginalny instrument i nuty preludium 


Widok z okna celi Chopina

        Francuzka, z notorycznie podwyższonym poziomem adrenaliny, miotała się, próbując zorganizować wielkiemu kompozytorowi odpowiedniego lekarza. Valldemossa to nie Paryż i trudno było ukryć przed miejscowymi, że nie są związani świętym sakramentem małżeństwa. George Sand była matką dwójki towarzyszących im dzieci, lecz Chopin nie był ich ojcem. Do tego Sand była 6 lat starsza i nosiła spodnie!
Cud, że w znaleźli schronienie w klasztorze, ale żaden przyzwoity lekarz nie chciał pomóc takim bezbożnikom. Stąd George sama wertowała mądre książki z biblioteki i usiłowała wyrwać zgorszonym braciszkom mikstury z ich przebogatej apteki. 




Apteka i biblioteka klasztorna
         A Chopin? Gdzie w tym wszystkim jest Chopin? Chory w łóżku. Raczej statysta niż bohater opowieści. Mnie się po lekturze nagle wydało jasne, co go ciągnęło do tej kobiety. George wiedziona wybujałym instynktem macierzyńskim i zauroczona jego talentem, obdarzyła tę również bezkrwistą istotę solidną porcją ciepła i prawdziwych, impulsywnych uczuć. Dała mu trochę prawdziwego życia.

Maska pośmiertna i odlew ręki Chopina


      W klasztorze doskonale widać, jak żyli ci romantyczni kochankowie. Za to książka jest prawdziwym orzechem do zgryzienia. Przebrnięcie przez „staroświeckie” tłumaczenie wymaga cierpliwości. Ale jest to raczej powszechny problem, jak tłumaczyć literaturę z XVIII czy XIX wieku, żeby była ona strawna dla dzisiejszej generacji.


Valldemossa – miasto św. Katarzyny Tomas

      Jak człowiek w końcu wypadnie z klasztoru, to po kilka krokach wpada w objęcia wszechobecnej św. Katarzyny Tomas. Jest jedyna święta Majorczyków. Być może dlatego na każdym kroku znajduje się jej podobizny albo domowe ołtarzyki. Rozmyślania o bezbożnych kochankach i nobliwej świetej wywołują z czasem burczenie w żołądku. Polecam przerwać je konsumpcją wybornych bułeczek cocas de patatas, specjalności Valldemossy. Dzieła sztuki piekarniczej zrobione z mąki, gotowanych ziemniaków i odrobiny boczku doskonale podtrzymują dobry nastrój.




Internet Cocas de patatas

Na tym kończę relację z Majorki. Mnie się podobało. Mam nadzieję, że Wam też. Do następnego razu na szlaku podróżniczym!



Dziękuję za gościnność!

Brak komentarzy: